25 lut 2014

25. Help cz.2

Historii ciąg dalszy...jestem w totalnym szoku co się tu wyprawia.

Dziś rano przeżyłam kolejną "burzę". Oberwało mi się tym razem za to, że A(lat 10) grał pół nocy na iPad'zie. Oczywiście nie była to moja wina, ale musiała na kimś wylądować swoją złość :( Tym razem trafiło na mnie. Chciałam zniknąć z pola rażenia i zajęłam się Ch. Z kuchni usłyszałam "Aaaaannnngggggggeeeelaaaaaaa" i już wiedziałam, że jestem w przysłowiowej dupie. Nikt nigdy nikt nie wypowiedział mojego imienia z taką furią. Zeszłam do niej i zaczęła się jazda bez trzymanki. O to, że "uciekam" przed nią. Że nie powiedziała co mam zrobić na tea. I że nie powiedziała mi rzeczy, które powtarza mi co wtorek od 5 tygodni. Ta sytuacja zaskoczyła mnie do tego stopnia, że nie umiałam wykrztusić z siebie słowa(taaaa ja!)
Idąc do szkoły z moim Ch. spotkałam mamę jednego z jego kolegów zapytała: czy wszytko jest ok bo już nie jestem taka uśmiechnięta jak zawsze.
Czyli można zauważyć gołym okiem, że coś jest nie tak!!!
Wyprasowałam co miałam do zrobienia. Płakałam nad cholernymi spodniami od Armani'ego. Niby bardzo bogaci uczeni ludzie...
Poszłam do sąsiadki( :*) popłakać. Siada mi na psychikę ta cała sytuacja. Obżarłam O z Białych Michałków. Jej hostka zna całą sytuację i strasznie stara mi się pomóc. Tym bardziej, że właścicielka agencji w UK to jej koleżanka. Poradziła mi bym do nich zadzwoniła. Jakie było moje zdziwienie kiedy pani w agencji powiedziała, że nie znajdą mi rodziny bo C musiała by mi napisać referencie i to chyba moja wina bo ostatnia au pair była z nimi ponad 2 lata. Mam sama to załatwić i powiedzieć że nie jestem szczęśliwa!
Na100% po naszej rozmowie zadzwoniły do C, bo nagle znalazło się moje kieszonkowe i powiedziała, że chce ze mną porozmawiać. Miała takie jazdy przy robieniu tea, że nie pytajcie...nikt jej nie prosił o to żeby weszła do kuchni i zaczęła gotować, bo świetnie sobie sama z tym radzę. Biadoliła przez 45 minut w końcu odwróciłam się, żeby wyrzucić coś do kosza, a ona się mnie pyta: "Where are your manners?" No ja pier.. że tak się wyrażę. Niemka zgrywa brytyjską arystokratkę! TYM BARDZIEJ, ŻE SAMA ZACZYNAŁA JAKO AU PAIR!
Cała ta "rozmowa" polegała na tym że zapytała się mnie czy jestem zadowolona. Na co ja jej powiedziałam, że nie bardzo i nie życzę sobie by się na mnie wydzierała. Ona na to :ja na Ciebie nie krzyczałam tylko jestem taka zajęta i czasami się denerwuję, kiedy rano jest taki pośpiech. SERIO??? Urwała rozmowę bardzo szybko by wytknąć mi dzisiejsze błędy. Doszła do wniosku, że mam "artystyczny" umysł i lubię bałagan...za to ona jest ścisła i lubi porządek. Patrz kurde nie zgrałyśmy się!
Dobra mniejsza i tak mam w zamiarze odejść! Chyba nawet nie powiem jej tego dwa tygodnie wcześniej.
Napisałam trzy emaile do mojej agencji w Polsce...na razie bez odzewu.
Jeżeli agencje mi nie pomogą mam kilka wyjść awaryjnych. Np. w kwietniu mogę przeskoczyć do rodziny pewnej Słowaczki. Tak czy inaczej zaczynam szukać na własną rękę. Po za tym kilka osób już wie, że chcę odejść więc pytają znajomych.
Otaczają mnie wspaniali ludzie...no po za tą jedną! Mam niesamowitą grupę wsparcia tu na blogu, w Farnham i w Polsce :* Dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna ;)

4 komentarze:

  1. No nienormalni ludzie ! I te biedne dzieci sie napatrza na to a potem takie same buce wyrosna. Wiekszosci rodzicow to by sie przydala jakas szkola zycia bo sie w dupkach przewraca, oj przewraca od tych pieniazkow! Masz moje mentalne wsparcie z Norwegii :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie przez kasę przewróciło jej się w głowie...:/
      No tak nie wypisałam Norwegii ;) Dziękuję kochana :*

      Usuń
  2. Współczuję cholernie .. Nie przypuszczałam, że będą takie problemy.. No, ale dobrze, że zdecydowałaś się odejść. Bez przesady ludzie, jeśli ma kryzys to trzeba było zatrudnić praczkę, sprzątaczkę, kucharkę i niańkę, a wszystko (być może) miałaby zrobione jak jej się marzy. Tyle kasy ma, więc w czym problem? No tak czy siak, trzymam bardzo mocno kciuki za znalezienie fajnej rodzinki. Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziwi mnie to, że agencja podchodzi do tego w ten sposób... :/ Tak nie powinno być! Przecież zgłaszasz problem, a oni natychmiast powinni się tym zainteresować. Napisz do polskiej agencji, a oni niech zareagują u tej angielskiej. Albo spróbuj zadzwonić jeżeli nie ma odzewu z ich strony na maile? Musisz być teraz cierpliwa i nie denerwować się za bardzo, bo w końcu wszystko się ułoży tak jak powinno, zobaczysz! :)

    OdpowiedzUsuń