26 lut 2014

26. Update!

No dobrze...
Teraz będzie szybko i na temat. Udostępniam internet z telefonu, więc nie mam za dużo czasu.

Moja hostka od wczorajszej rozmowy jest dla mnie miła. Nawet znalazła jakiś okruszek, ale nic nie powiedziała! Aczkolwiek ja jestem jak słoń...nigdy nie zapominam.

Dzisiaj jest mi wszytko jedno. Jeżeli coś będzie nie tak postanowiłam reagować natychmiast. Niech wie, że nie może mnie źle traktować. Dotychczas hamowałam się przy chłopakach.

Zrobiłam sobie zacną kawkę :)
I mam swój dzień I don't care! 

Co do agencji. Mam jutro rozmowę na skype z Proworkiem. Mam nadzieję, że sytuacja się poprawi, ale opcja zmiany rodziny nadal istnieje.

25 lut 2014

25. Help cz.2

Historii ciąg dalszy...jestem w totalnym szoku co się tu wyprawia.

Dziś rano przeżyłam kolejną "burzę". Oberwało mi się tym razem za to, że A(lat 10) grał pół nocy na iPad'zie. Oczywiście nie była to moja wina, ale musiała na kimś wylądować swoją złość :( Tym razem trafiło na mnie. Chciałam zniknąć z pola rażenia i zajęłam się Ch. Z kuchni usłyszałam "Aaaaannnngggggggeeeelaaaaaaa" i już wiedziałam, że jestem w przysłowiowej dupie. Nikt nigdy nikt nie wypowiedział mojego imienia z taką furią. Zeszłam do niej i zaczęła się jazda bez trzymanki. O to, że "uciekam" przed nią. Że nie powiedziała co mam zrobić na tea. I że nie powiedziała mi rzeczy, które powtarza mi co wtorek od 5 tygodni. Ta sytuacja zaskoczyła mnie do tego stopnia, że nie umiałam wykrztusić z siebie słowa(taaaa ja!)
Idąc do szkoły z moim Ch. spotkałam mamę jednego z jego kolegów zapytała: czy wszytko jest ok bo już nie jestem taka uśmiechnięta jak zawsze.
Czyli można zauważyć gołym okiem, że coś jest nie tak!!!
Wyprasowałam co miałam do zrobienia. Płakałam nad cholernymi spodniami od Armani'ego. Niby bardzo bogaci uczeni ludzie...
Poszłam do sąsiadki( :*) popłakać. Siada mi na psychikę ta cała sytuacja. Obżarłam O z Białych Michałków. Jej hostka zna całą sytuację i strasznie stara mi się pomóc. Tym bardziej, że właścicielka agencji w UK to jej koleżanka. Poradziła mi bym do nich zadzwoniła. Jakie było moje zdziwienie kiedy pani w agencji powiedziała, że nie znajdą mi rodziny bo C musiała by mi napisać referencie i to chyba moja wina bo ostatnia au pair była z nimi ponad 2 lata. Mam sama to załatwić i powiedzieć że nie jestem szczęśliwa!
Na100% po naszej rozmowie zadzwoniły do C, bo nagle znalazło się moje kieszonkowe i powiedziała, że chce ze mną porozmawiać. Miała takie jazdy przy robieniu tea, że nie pytajcie...nikt jej nie prosił o to żeby weszła do kuchni i zaczęła gotować, bo świetnie sobie sama z tym radzę. Biadoliła przez 45 minut w końcu odwróciłam się, żeby wyrzucić coś do kosza, a ona się mnie pyta: "Where are your manners?" No ja pier.. że tak się wyrażę. Niemka zgrywa brytyjską arystokratkę! TYM BARDZIEJ, ŻE SAMA ZACZYNAŁA JAKO AU PAIR!
Cała ta "rozmowa" polegała na tym że zapytała się mnie czy jestem zadowolona. Na co ja jej powiedziałam, że nie bardzo i nie życzę sobie by się na mnie wydzierała. Ona na to :ja na Ciebie nie krzyczałam tylko jestem taka zajęta i czasami się denerwuję, kiedy rano jest taki pośpiech. SERIO??? Urwała rozmowę bardzo szybko by wytknąć mi dzisiejsze błędy. Doszła do wniosku, że mam "artystyczny" umysł i lubię bałagan...za to ona jest ścisła i lubi porządek. Patrz kurde nie zgrałyśmy się!
Dobra mniejsza i tak mam w zamiarze odejść! Chyba nawet nie powiem jej tego dwa tygodnie wcześniej.
Napisałam trzy emaile do mojej agencji w Polsce...na razie bez odzewu.
Jeżeli agencje mi nie pomogą mam kilka wyjść awaryjnych. Np. w kwietniu mogę przeskoczyć do rodziny pewnej Słowaczki. Tak czy inaczej zaczynam szukać na własną rękę. Po za tym kilka osób już wie, że chcę odejść więc pytają znajomych.
Otaczają mnie wspaniali ludzie...no po za tą jedną! Mam niesamowitą grupę wsparcia tu na blogu, w Farnham i w Polsce :* Dziękuję wszystkim razem i każdemu z osobna ;)

24 lut 2014

24. Help!!

Nie chciałam narzekać wcześniej...w ogóle nie chciałam tu narzekać!
Potrzebuję rady...bo jestem aktualnie nieszczęśliwa.
Nie ze względu na samotność, bo poznałam tu wspaniałych ludzi!! I nie żałuję, że zdecydowałam się na program.
Mam problem z moją hostką! Miesiąc miodowy się nam skończył. Niedawno wspomniałam, że się z nią pokłóciłam....
Może zacznę od początku bo mam mętlik w głowie :(
Jakiś czas temu wybuchła między mną, a C awantura. Ciekawscy zapytają o co ;)
Uwaga! Uwaga!
Powiedziałam, że nasza sąsiadka, a hostka mojej koleżanki jest "friendly". C zaczęła toczyć pianę. Odwróciła kota ogonem i wkręciła sobie, że powiedziałam że ona nie jest. Zaczęła na mnie wrzeszczeć, wpakowała 2/3 składu do samochodu i pojechała na basen. Za 15 minut dostaję telefon, że mnie przeprasza i to nie była moja wina. Po prostu zmęczenie się odzywa. Przemęczenie czy gorszy dzień nie dają nikomu prawa do traktowania innych jak gówno! Gdybym ja zrobiła jej taką akcję wystawiła by mnie za drzwi.
Potem nadeszły spokojne dni. Dalej walczyłam z malarzami i robiłam swoje.
Wszyscy byli zadowoleni, aż do Walentynek. Kiedy to moje szczęście(Ch.) największe zrobiło mi na ulicy scenę dantejską, że nie chce iść na piłkę nożną. Oczywiście moja hostmum miała wyłączony telefon i żadne argumenty do niego nie przemawiały. Robił się purpurowy, wrzeszczał i prawie nie oddychał. Widziałam dużo w moim życiu, ale tak rozpieszczonych dzieciaków to chyba nigdy. Wróciliśmy do domu i okazało się, że to moja wina bo nie zabrałam ze sobą przekąski. Ojej jaka jestem nieogarnięta, tylko pół dnia sprzątałam i jedyne o czym myślałam to cholerna przekąska.
Ostatnio zaczęła jazdy ze sprzątaniem...chociaż nie wiem jak bym się starła codziennie rano słyszę: "I feel crumbs". Zawsze przyjmuję to na klatę i po cichu się z tego śmieję. Ale dzisiaj przebiła wszytko i wszystkich. Mówi do mnie czuję okruchy wszędzie. Ja do niej nie moja wina to wy nabrudziliście w weekend. Ona z przekąsem mówi: nigdy nie było w moim domu tylu okruchów, od czasu jak ty tu jesteś jest ich 100% więcej.
Ja się pytam czy ona ma zdrową głowę?
Dla mnie ma nerwicę natręctw.
Sorry, ale nie będę niedzielnych wieczorów spędzać na jeździe na odkurzaczu!
Ostatnio była też taka sytuacja, że pomagałam chłopcom w czasie kąpieli, ona weszła do łazienki i mówi: "Ten dom jest za mały na 5 osób. Możesz już iść"! Ja się odwróciłam na pięcie i na schodach powiedziałam zawsze mogę zadzwonić do N(babka z agencji w Anglii) i będzie więcej miejsca. Nie wiem czy to usłyszała, ale zeszła po 5 minutach i była tak miła, że aż nie mogłam w to uwierzyć. Zastanawiam się czy nie cierpi na rozdwojenie jaźni!
Nastawiają pralkę w soboty i niedziele. Jak prawnie się kończy to słyszę to piszczenie. Czasami trwa to godzinę czy dwie zanim sama się nie podniosę i nie wyjmę rzeczy. Lubię pomagać, wierzę w karmę! Zdecydowanie przesadą jest to, że zdejmę suche rzeczy z linki w niedziele i czekają na mnie na kuchennym blacie w poniedziałek bo było im zbyt leniwo włożyć te pare ciuchów do szafy!
Pominę fakt, że ciągną mi antenę do pokoju od 6 tygodni. Nie dostałam do dzisiaj zwrotu za bilet(jestem tak wychowana, że nie lubię upominać się o pieniądze....to upokarzające!!). Że chyba tylko raz dostałam kieszonkowe na czas i bez moich smsów czy słów. Pieniędzy, które miałam dostać w piątek do dzisiaj nie widziałam! Nadal nie mam konta bankowego. Za kurs języka najprawdopodobniej będę musiała płacić sama. Sprzątam zdecydowanie za dużo jak na au pair i ciągle dorzuca mi coś nowego. Nie wolno mi rozmawiać w moim ojczystym języku!! :/
Robi mi takie jazdy, że jak opowiadałam o nich koleżanką to się za głowę łapały. Na prawdę nie starczyło by mi wieczoru, żeby to wszytko wam opisać.
Przestała mnie szanować, a co za tym idzie chłopcy mają mnie w szerokim poważaniu!

Wracając do dylematu...zastanawiam się czy nie zadzwonić do agencji w Anglii i nie poprosić ich żeby znaleźli mi inną rodzinę bo zaczynam świrować. Nawet nie umiem się już sztucznie uśmiechać :(
Serio potrzebuję pomocy i każda opinia się liczy! Nie wiem co mam zrobić! :(


20 lut 2014

23. HALF TERM i inne głupoty

Nie mogę się zmotywować żeby coś napisać :(

Zacznę od początku....tylko gdzie ja właściwie skończyłam? Ostatni weekend? Tak to będzie dobre!!
W poprzednią SOBOTĘ świętowaliśmy urodziny mojej koleżanki A. Dzień zaczął się od bardzo stresującego szukania prezentu. Nie mamy w Farnham centrum handlowego, więc musiałyśmy się zadowolić tym co tu jest.
Potem szybka kawa. Nie to jak zamówić kawę bez kawy w Starbucks :) Najdroższy shake waniliowy w moim życiu. Chciałyśmy spróbować czegoś nowego to też spróbowałyśmy.
Zakupiłyśmy uroczą kartkę, rzeczy do zrobienia tortu i bardzo ładną kopertówkę. Oczywiście bez mniejszych i większych tragedii się nie obyło. W skrócie ciasto, makijaż, wielki brzuch(złośliwość mojego ciała nie zna granic), zapalniczka i brak odpowiedniego stroju na wieczór....W końcu trafiłyśmy na before. Mocny Polski skład zasmakował w winie! Następnie ruszyłyśmy na podbój Gildford, poszłyśmy do Mambo(club) i bawiłyśmy się w najlepsze w przeciwieństwie do sztywnych bardzo zrobionych angielek. A'propos coś do poczyatnia ;)

W poniedziałek zaczęły się ferie tzw Half term. Boże uchroń mnie przed kolejnym tego typu epizodem.
Poniedziałek był na prawdę w porządku, chłopcy poszli na zajęcia do centrum sportowego. Zrobiłam swoje i miałam dużo czasu dla siebie. 
Wtorek- w tym właśnie miejscu zaczynają się schody i jazda bez trzymanki. Hostmum zawiozła nas do owego centrum sportowego na basem. Mieliśmy wrócić autobusem. Tak się jednak nie stało! W drodze na przystanek zaczął padać turbo deszcz. Ja z moją "fantastyczną" trójką staliśmy na bus stop'ie ponad pół godziny. Oczywiście nie było rozkładu jazdy...bo niby po co? Drama Queen(R) zaczął panikować i płakać, jak to ma w zwyczaju przy byle okazji. Pięcioletni Ch. schował się pod moją kurtką. A był najbardziej opanowany z naszej czwórki. W końcu odebrała nas moja koleżanka (polka). Po godzinie trafiliśmy do domu cali i zdrowi. Moja cudowna i bardzo ogarnięta hostmum miała problem z tym, że rozmawiałyśmy po polsku przy chłopcach. No sorry stara, ale na 100% nie chwiałabyś żeby rozumieli. Po za tym powinna się cieszyć, że jestem zaradna i ogarnęłam transport, a nie psioczyć. Cały ten niefortunny dzień zakończyliśmy meczem FC Barcelona <3- Manchester City wynik? 2-0 oczywiście ja i R wiedzieliśmy komu kibicować ;)
Środa upłynęła mi na randce sam na sam z moim 5 latkiem. Bardzo długiej i wyczerpującej. Reszta ferajny pojechała na pogrzeb babci. My bawiliśmy się świetnie i gdyby nie poranne jazdy mojej hostmum dzień mogłabym zaliczyć do tych bardziej udanych. Kolejny wieczór upłynął nam pod znakiem Champions League. Tym razem czas na Arsenal i Bayern. Skończyło się porażką mojej drużyny, trumfem rodziny H(bo mają niemieckie paszporty) i czerwoną kartką Szczęsnego.
Dzisiaj? Miałam znowu trochę luzu, ale więcej rzeczy przeniesionych z piątku na czwartek :/ Chłopcy znowu byli na obozie.
C miała dzisiaj jazdę 1500 bez kitu. Czasem zastanawiam się czy ona na prawdę jest normalna. Chodzi i warczy, a 5 minut później jest potulna jak baranek.
Jutro rano mam babysitting. Ch chce nauczyć mnie grac na pianinie...może mu się uda. Koło 13 wraca C i zabiera ich do Londynu. Hura! Ja z kolei dokończę co muszę zrobić i będę mogła się przygotować na urodziny O. Tak kolejne :P Znowu będzie się działo!

Mam nadzieję, że się nie pozabijamy przed rozpoczęciem weekendu ;) Half Term to dla nas olbrzymi test...na razie jest ciężko. 
Tak się randkuje z pięciolatkiem!


Angela

16 lut 2014

22. Czas tak szybko leci....:)

Dokładnie miesiąc temu postawiłam swoją stopę rozmiaru 36,5 na Angielskiej ziemi.
Dużo się wydarzyło od tego czasu :)
Moje życie naprawdę zmieniło się na lepsze :) Na chwilę obecną nie widzę, żadnych minusów mojej decyzji. No może rozłąka z rodziną trochę daje się we znaki.

Przez ten czas zdążyłam:
  • zauroczyć się z 10 razy :P
  • zwiedzić sporą cześć Londynu(tą zdatną do oglądania)
  • poznać wspaniałych ludzi "Przyjaciół poznaje się w biedzie" ;)
  • pokłócić się o GŁUPOTĘ z moją host mum xD
  • doprowadzić swojego kwiatka do skraju wytrzymałości i uratować mu życie
  • pójść do angielskiego klubu i przejąc parkiet wraz z resztą ekipy(o tym jeszcze będzie)
  • wydać masę kasy na zakupy!
  • upewnić się że mój angielski wcale nie jest taki zły jak sądziłam
  • odwiedzić pobliski pub
  • nauczyć się nowych słów po NIEMIECKU
  • stwierdzić że polskie piwo jest 100 razy lepsze niż to z UK
  • zamówić kawę bez kawy w Starbucks'ie :D
  • znaleźć za moim łóżkiem taki syf, że aż szkoda gadać(z tego miejsca pozdrawiam środkowym palcem moją poprzedniczkę)
  • przestawić meble w moim pokoju(chyba z 5 razy)
  • zjeść pare bardzo dobrych rzeczy
  • zgubić z 5kg ;) Nie stałam na wadze sorry 
  • zobaczyć suknię ślubną moich marzeń z bliska
  • zjeść prawdziwą chińszczyznę
  • zwiedzić muzea, o których ewentualnie mogłam poczytać
  • przeżyć remont z rumuńską ekipą remontową w roli głównej(to się dopiero nazywa wymiana kulturowa)
  • obejrzeć Top Gear w oryginale
  • nie łapać homesicku
  • przeżyć turbo mocny wiatr
  • zjeść tonę chipsów i dwie tony batonów
  • usłyszeć wiele razy: "I'm glad you're here!"
  • BYĆ SZCZĘŚLIWĄ!!!




Angela

13 lut 2014

21. Czego au pair raczej nie mówią :)

Dzisiaj trochę z innej beczki ;)
Rzeczy, o których wolimy nie mówić, a w zasadzie to cześć tej pracy!

SPRZĄTANIE
Nie oszukujmy się w każdej rodzinie jest inaczej. Jedne tylko wkładają rzeczy do pralki i rozładowują zmywarkę...inne czyszczą raz w tygodniu lodówkę szczoteczką do zębów(TO NIE ŻART!)
Moja porada: W czasie rozmowy wypytajcie się o swoje obowiązki! Nie ma się co wstydzić! Jeżeli tego nie zrobicie możecie się lekko zdziwić! Basic cleaning może znaczyć wszytko!

Jak to wygląda u mnie?
Poniedziałki: Cleaning(odkurzanie, ogarnięcie kuchni(nie nie czyszczę lodówki;)), łazienki(2 prysznice i wanna)+ pranie i wieczorne mycie podłóg ;)
Wtorki: Pranie i prasowanie( za zwyczaj leżę do góry tyłkiem przez pół dnia)+ tesco przyjeżdża z zakupami
Środy: Pranie i odkurzanie(oczywiście podłogi, kurze i kanapa)
Czwartki: Identycznie jak wtorki bez Tesco
Piątki: to samo co w poniedziałki tylko dwa inne prysznice, bez wanny ;)

Zacznijcie sprzątać w domu! Jak nie macie wystarczającej liczby łazienek(średnio 4-6) sprzątajcie u babci czy sąsiadki.
Żartuję!! ;)
Na serio większość z was robi to samo w domu, tutaj jeszcze wam za to płacą ;)

GOTOWANIE
Jedzenie w UK to porażka. Zero przypraw! Ja osobiście lubię na ostro więc do wszystkie dodaję tabasco. 3/4 kolacji dla dzieci będziecie mogły przygotować za pomocą grilla(w piekarniku), mikrofalówki i tostera. Więc na spokojnie ogarniecie. Ewentualnie będziecie musiały ugotować ziemniaki, warzywka czy upiec naleśniki.
Ja z racji tego, że zdrowo się odżywiamy zawsze muszę ogarnąć jakieś owoce ;)
Na prawdę nikt tu nie gotuje jak w Polsce. Ja czerpię wielką przyjemność z gotowania, a nie wrzucania wszystkiego do mikrofalówki.
Zdecydowałam, że zrobię tu mały kącik kulinarny żeby było wam łatwiej ;) Bo ja mam w zamiarze(o ile będę miała dosyć czasu) piec i gotować ile się da.

KIESZONKOWE
Jeżeli nie jesteś totalną zakupoholiczką i nie mieszkasz na przeciwko centrum handlowego dasz radę przeżyć tydzień za swoje kieszonkowe. Nawet bym powiedziała, że idzie coś zaoszczędzić ;) Ja lubię kupować i moja hostmum już to zauważyła.
Np. w tym tygodniu byłam w Londynie, kupiłam sweterek i kartkę urodzinową dla mamy(przesyłka 6,20), poszłam na małe zakupy do miejscowej drogerii, byłam na piwie z koleżanką i nadal mam 30 funtów w portfelu :) Jutro dostaję kolejne pieniądze.


To na tyle dzisiaj :) Kiedyś będzie częśc druga jak zacznę zajęcia w collegu ;)
Mam nadzieję, że komuś moje wypociny się przydadzą!
Angela

10 lut 2014

20. Keep Calm and go to London!

Weekend bardzo pozytywny!

Sobota...miał być mecz rugby, a wylądowałyśmy w Starbucks'ie i na naszym "zacnym" zamku. Mamy tutaj silny polski team więc jest spoko :)

Co do niedzieli w Londynie...


Pieszo po stolicy UK? Da się! W sumie nie wiem jak dziewczyny, ale mimo tego, że do teraz nie czuję nóg WARTO było :) Jako fanka architektury i sztuki wyjazd zaliczam do udanych. Dobra wiadomość jest taka, że wiem gdzie jest salon Very Wang!! Ktoś chętny na przymierzanie sukni ślubnych?
Na prawdę dużo się działo i pozdrawiam Konrada ze sturbucks'a, który udawał że nie jest polakiem :D
Nie bardzo chcę mi się rozpisywać jeżeli wiem, że ktoś inny zrobił to wcześniej i lepiej. Jestem leniuchem więc KLIK! 
Angela


6 lut 2014

19. It's raining oh baby it's raining!!!

Dzisiaj świętuje swoje pierwsze trzy tygodnie w UK :)

Znowu pada... nawet gdybym chciała gdzieś wyjść to nie bardzo mam jak. Siedzę cały czas w domu. Chyba jednak muszę zakupić Huntery :/ Mieszczę się w rozmiar dziecięcy, więc zapłaciłabym z 40 funtów.

Przez owy upierdliwy deszcz dopada mnie melancholia.
W sumie nie tylko mnie bo mój średni coś popłakuje ostatnio i jest nie w sosie. Na początku myślałam że to moja wina (taaa mój przerost ego) i jest po prostu złośliwy. Niestety to jakaś grubsza sprawa bo od piątku zdarza mu się płakać prawie codziennie. Podejrzewamy, że coś niedobrego dzieje się w szkole. Czasem jest uroczy i bardzo śmieszny, a czasem się o niego na prawdę martwię :(

Przedwczoraj elektrycy podłączyli nam xbox'a. Co prawda potrafię to zrobić sama, bo to żadna filozofia. Teraz nie słyszę innych słów przy stole niż: paly, xbox i minecraft. Ja preferuję innego typu gry więc w tej kwestii się nie dogadamy. Jak by mieli Fifę to spoko, ale nie chodzenie i rozbijanie klocków o złej jakości graficznej...no ej bez przesady.

Taaaa moja cudowna hostmum doszła do wniosku, że poszuka mi chłopaka. Koniecznie muszę zostać w Anglii. Nawet wiem z kim będzie mnie swatać, więc oby nie było awarii prądu. Kolejna wizyta J. w naszym domu może okazać się bardzo niezręczna!

Remont zakończony!!! W końcu mogłam upiec muffiny :D Wyszły aż za dobre! :)
Charlie przyjaciel mojego Ch zapytał czy nie chcę się wprowadzić do niego i robić mu muffinek codziennie :P 4-5 lat to cudowny wiek. Żyjesz we własnym, małym świecie i nie przejmujesz się niczym :)

Jakie plany na weekend?
Sobota- może Starbucks bo jeszcze nie byłam, a w Farnham jest usytuowany w bardzo fajnej lokalizacji. Może w końcu pójdę obejrzeć ten sławny zamek! Skype i nadrabianie braków emocjonalnych wynikających z braku najbliższych w UK.
Niedziela- Londyn z koleżanką Kariną zapoznaną przez blog ;)

Sorry że tak skrótowo, ale nie mam siły ani czasu opisywać wszystkiego po kolei :)
Angela

2 lut 2014

18. Teraz to jestem turbo szczęśliwa

Wczoraj byłam na zakupach z dziewczynami. Ile wydałam zostanie wielką tajemnicą ;)
Mogę powiedzieć tylko tyle dużo więcej niż wynosi moja tygodniówka. Wróciłam z czterema wielkimi siatami. Ledwo przeszłam przez bramki na dworcu w  Basingstoke. O przedziale w ogóle nie wspominam. Kupiłam pare fajnych rzeczy. Niestety nie bardzo chce mi się robić zdjęcia ;) Musicie pożyć trochę w niepewności! Pokażę wam buty bo tak się składa, że przesyłałam je mojej przyjaciółce na whats app.

Ja zapłaciłam 37,50 (50% promocja) czyli niecałe 190zł ;)

Wracając do mojej rodzinki...mój pięciolatek jak tylko otworzyłam drzwi powiedział: Gdzie byłaś tyle czasu? Nawet nie zadzwoniłaś! Martwiłem się o Ciebie!
Mocno mnie wyściskał i poleciał do mojego pokoju żebym mu pokazała zakupy ;)

Dzisiaj mam dzień PIER....DZIELE NIC NIE ROBIĘ. Chyba przez 3 czy 4h gadałam przez skype. Mam takiego lenia, że nie pytajcie :P

Przepraszam, że nie śledzę waszych blogów w stopniu w jakim robiłam to w Polsce. Niestety nie mam czasu ani chęci by włączać komputer :) Postaram się dzisiaj nadrobić.